środa, 18 kwietnia 2018

Wiosenne przyspieszenie.






Pogoda zwariowała. Jeszcze drugiego kwietnia było na tyle zimno, że ubrani byliśmy w kurtki zimowe a już szóstego kwietnia czyli cztery dni później można było chodzić na krótki rękaw. Turboprzyspieszenie temperaturowe cieszy bo nastało długo wyczekiwane  słonko, ciepełko, zieleń wybuchła. Ale obawiam się, że zbyt szybki rozwój roślin może im zaszkodzić - mamy dopiero połowę kwietnia, przed nami zimni ogrodnicy i "Zośka".




Drzewa owocowe w ciągu tygodnia z uśpionych pąków właściwie rozkwitły. Całe szczęście zdążyliśmy przeciąć jabłonie i grusze. Ale spieszyliśmy się tak bardzo,że nie uprzątaliśmy gałęzi i teraz ogród jeszcze straszy. Czytałam, że sadownicy przerzucają się na późnojesienne cięcie sadów bo pory roku zwariowały. Może w tym roku uda się i u nas zrobić przecinkę w październiku (jak nie będzie ciągle padać jak poprzedniej jesieni).



















Mimo w sumie słabej zimy ostatnie, właściwie wiosenne, mrozy (do - 17 stopni) mocno zaszkodziły moim kwiatom. Niezawodne tulipany wymarzły i rabata za bramą ogrodu wygląda smutno. Będę musiała uzupełnić nasadzenia jesienią. Najgorsze jest to, że wymarzły ogromne krzewy lawendy, zostało kilka ale to za mało żeby mnie ucieszyć zapachem i pszczoły też będą zawiedzione. No cóż nie miałam na to wpływu. Były solidnie okryte ale przed mrozami  padało, ziemia tak była nasiąknięta wodą, że to ona zamarzła i uszkodziła korzenie.

Kupiłam już nowe sadzonki ale zanim tak urosną minie kilka lat. I ten widok - przygnębiający. reszta rabat zarośnięta mchem, bo zima mokra, i nie pomogło wapnowanie. Musimy mech wybrać ręcznie. Czekamy na resztę roślin- ciekawe co jeszcze straciliśmy.

Przed nami ogrom pracy.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz