Wiosna przyszła późno i była chłodna i deszczowa. Zaowocowało to obfitą zielenią i kwitnieniem drzew owocowych, rododendronów i wielu innych kwiatów. Nie wszystkie udało mi się uchwycić w kadrze bo do Maliszewa jeździmy rzadko. A to z powodu pogody a to z innych przyczyn. Ogród daje sobie radę bez nas. Planów jak zwykle tysiąc a z realizacją bywa duuuużo gorzej.
W tym roku znalazłam kwiatowy raj. Szkółkę ogrodniczą w Szpiegowie. Byłam w wielu takich miejscach ale takiego jak to nie widziłam. Kilkanaście tuneli z różnymi gatunkami kwiatów, bylin, drzew, także egzotycznych. Odwiedziłam ich kilka razy i na pewno jeszcze wrócę.
Jeden z pięknych okazów łubinu z tej szkółki trafił na mój balkon (prezent). W tym roku na tarasie praktycznie nie ma miejsca po wystawieniu kwiatów, które zimowały w pralni. A więc w doniczki trafiło tylko kilka okazów jednorocznych zielono biało liściastych sadzonek. Na początku czerwca zakwitło naranjo i kalamondynka. Pachnie obłednie cytrusowo.
Zaczyna brakować miejsca w domu i na balkonie na kolejne rośliny. Nawet w pracy rozrosła się szkółka avokado, które rozdaję uczniom. Wyrosło mango z pestki i marakuja z ziaren.
Pod blokiem znalazłam pomoc w pracach ogrodowych. Przy okazji zawiodłam się na Stasi i Basi. Zabolało. Trudno. Ogródek wygląda pięknie. Co prawda przed klatką pięknie kwitnący rododendron został wyrwany ale cóż widocznie zachwycił też innych.
Z okzaji imienin i dnia mamy dostałam przepiękny bukiet. Zachwycający. Dostarczony przez okno!
Przy okazji wizyty Ady w domu i z okazji imienin zaprosiłam rodzinkę do Zachrypniętego Koguta na obiad.
Zielony ten post. Ale rzeczywiście przyroda otaczała mnie wszędzie.