piątek, 26 kwietnia 2019

Kwiecień w sadzie

  


          Już prawie koniec kwietnia a postów jak na lekarstwo. Trochę to wina lenistwa, trochę zmęczenia i pewnie też zniechęcenia. Po kolei postaram się uzupełniać wydarzenia kwietnia , bo blog traktuję już jako pamiętnik, który pozwala mi stworzyć fotoksiążki na koniec roku, Trochę też jak kalendarium w którym mogę sprawdzić potrzebne mi fakty.
Na początek może o tym co działo się w sadzie. Oczywiście obowiązkowe cięcie drzew. Trochę nam to zajęło i pewnie gdyby Piotr nie skorzystał z zaległego urlopu to jeszcze byśmy kończyli. Drzewa przycięte są ostro, zakupiliśmy ręczną piłę dzięki czemu można powycinać guzy narosłe na konarach. W przyszłym roku musimy odmłodzić jabłonie i wypuścić trochę nowych pędów bliżej pni. 


Udało nam się nawet rodzinnie wyjechać na wieś i praca szła szybciej.








 Dwa przedświąteczne dni wykorzystaliśmy na spalenie gałęzi. Jest czysto. Mama zajęła się rabatami i sama oczyściła je po zimie, Pogoda w kwietniu nawet nie bardzo przeszkadzała. Sporo wiało i to dość silnie. Właściwie nie padało i jest bardzo, bardzo sucho. Temperatury na początku kwietnia były dość niskie choć plusowe ale od dwóch dni mamy upały po 28 stopni (przed tą gorączką były porywiste wiatry, które przyniosły pył znad Sachary i powodowały burze piaskowe z naszego rodzimego piasku). 

Gleba jest jak skała i biedne rośliny wyglądają na razie nieciekawie, oxytree śpi. Wiosenne przymrozki uszkodziły niektóre drzewa. Zakwitły niezawodne narcyzy, tulipany znów zostały w większości zjedzone. Mam nadzieję, że popada i będzie można poprzesadzać niektóre roślinki.  Pracy jest oczywiście bardzo dużo bo natura szalała jesienią i zimą kiedy było ciepło i mokro. Rozrosły się niektóre krzewy, grządki zarosły mchem a nornice (chyba) pokopały dziury. Zrobimy tyle , ile jest w naszej mocy.

Niedawno kolo ogrodu wycięto wierzbę (mówiono o tych drzewach napoleońskie, że niby Napoleon kazał sadzić jak szedł na Rosję, ale chyba jednak nie). Była porażona piorunem, okaleczona ale jeszcze walczyła. Teraz tuż przy niej zaczęto budowę domu i wierzby się pozbyto. Strasznie mi przykro. Załuję , że nie mam zdjęcia z 1982 roku kiedy pierwszy raz zobaczyłam Maliszewo i te piękne drzewa.








Brak komentarzy :

Prześlij komentarz