Do wpisów na blogu w roku 2020 musi trafić jeszcze ten o Maliszewie. Ogród w minionym jużroku odwiedzaliśmy często bo był miejscem gdzie można było bezpiecznie spędzić czas podczas kwarantanny wiosną. Tam też jedliśmy wielkanocny obiad i tak naprawdę prawie w każdy weekend wyjeżdżaliśmy do Maliszewa.
Dzięki częstym odwiedzinom i dobrej pogodzie udało nam się sprawnie obciąć drzewa, uporządkować rabaty i nawet zadbać o przestrzeń pod świerkami w ogrodzeniu wewnątrz ogrodu. Z przyjemnością spedzaliśmy czas na świeżym powietrzu. Ponieważ dziewczyny też z nami jeździły skorzystaliśmy z ich chęci pomocy i udało się odnowić bramę. Przemalowały ją na lawendowy kolor.
Nie tylko brama uzyskała nowy wygląd. W domku pomalowaliśmy ściany na szaro, zmieniliśmy wykładzinę w kuchni. Jest czysto i jasno. W kuchni z przyjemnością można przygotować posiłek.
Lato to feria barw: lilie, liliowce, róże, jeżówki, gipsówki, rudbekie i wieke wiele innych.
Latem planowaliśmy porządkowanie szopy i urządzenie tam miejsca na posiadówki ale musieliśmy zająć się szybko żywopłotem. Sąsiedzi domagali się uporządkowania przestrzeni na granicach bo gałęzie morwy za daleko wchodziły w ich teren. Na początku sami, głównie Piotr, staraliśmy stawić się czoła wyzwaniu ale było to ponad nasze siły. Upały pogarszały sytuację. Musieliśmy poszukać pomocy. Nie było to takie łatwe. Firmy nie chciały się podjąć pracy albo podawały ceny zaporowe. Już wydawało się, że mamy kogoś do wycięcia drzew ale zrezygnował. Dalej więc staraliśmy się ogarnąć żywopłot ale szło to wolno. Przez lata drzewa rozrosły się. Ostatnie cięcie było chyba w 2013 roku kiedy to z Tatą zrzuciliśmy się i też wynajęliśmy ludzi. Ale wtedy skończyło się na obcięciu i uprzątnięciu tego co zostało scięte. Tylko częściowo wyczyściliśmy płot od strony jednego sąsiada. To bardzo mozolna praca bo przez lata morwy były cięte i gałęzie wpychane w żywopłot. Przez lata gałęzie spruchniały, wyrosły samosiejki różnych drzew i zrobienie z tym porządku wymaga długiego czasu oraz uzupełnienia siatki w ogrodzeniu. Kiedy zrezygnowani i zdenerwowani jechaliśmy z mamą do ogrodu któremuś z nas wpadło do głowy żeby zapytać leśniczego czy nie poleci kogoś do pracy. I bingo! Podał adres jego pracownika. Podjął się wycięcia i zabrania ściętego materiału. Cena była do przyjęcia (coś około 2000 zł). I ważne było to , że zabierze gałęźe bi ich ilość była porażająca.
Oczywiście usługa nie obejmowała uporządkowania pozostałego żywopłotu. Trzeba było powyciagać martwe pnie, spróchniałe gałęzie, naprawić miejscami siatkę. Po wysprzątaniu ogrodzenia okazało się, że z gęstego ,zielonego muru nic prawie nie zostało. Niska siatka, odsłoniete świerki (całe szczęście, że są). Żałuję teraz, ze nie przycinaliśmy choinek na wysokość bo porosły na 15 metrów ale od dołu wyłysiały. Muszę posadzić drugi rząd żeby zagęścić doły. Teraz w ogrodzie hula wiatr. Prace nad żywopłotem skończyliśmy dopiero w połowie grudnia. Nie wygląda to dobrze od zewnątrz ale na razie tak musi zostać. W planach jest przycięcie od góry świerków bo za bardzo zacieniają ogród. To też ogromny zasób prac. Jeszcze w ogrodzie została ogromna sterta materiału z płotu do spalenia no i sporo drewna na ogniska do poukładania. Czyli duuuużo pracy w 2021 roku.
Jesień w sadzie miałabyć równie pracowita co wiosna i lato. Tym bardziej, że w tym roku właściwie nie było owoców mielibyśmy czas na dalsze porządki. Ale nasza kwarantanna wykluczyła nas na prawie dwa miesiące z działkowych prac.
Ale Maliszewo ubrane w jesienne kolory wygladało magicznie. No i Piotr znalazł kilka prawdziwków pod świerkami!
Jesienią rzadko na niebie gościło słońce ale udało się zrobić sesję zdjęciową Marcie i Laremu.
Podsumowując w 2020 roku w Maliszewie spędziliśmy bardzo dużo czasu. Ogród dał nam swobodę w czasie lockdownu kraju. Wykonaliśmy ogromną pracę polegającą na ujarzmieniu żywopłotu, pomalowaliśmy domek i bramę. Planów było więcej i bedziemy je realizować w 2021 roku.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz