środa, 2 sierpnia 2017

Wenecja



Ostatni dzień w Chorwacji spędziliśmy zgodnie z planem czyli plażując nad basenem i na plaży w zatoczce. W niedzielę rano dokończyliśmy pakowanie, pożegnaliśmy się z gospodarzami i ruszyliśmy w czterogodzinną podróż do Wenecji. Kilka dni wcześniej, będąc już na Krk, zabookingowaliśmy  (bo przez booking com) pokój w hotelu Aaron w Mestre (polecam ze względu na parking i dobrą komunikację miejską do Wenecji). Droga przebiegała bez większych zakłóceń (remonty) i około 14 dotarliśmy do celu. Zaparkowaliśmy na hotelowym parkingu i w po szybkiej toalecie poszliśmy na stację kolejową (3 min drogi od hotelu). Zakupiliśmy bilety 1,25 e i po 20 min jechaliśmy (jakieś 10 min) do Wenecji.





W założeniach tej wizyty nie było zwiedzanie ale "pobycie" w tym atrakcyjnym miejscu. Ostrzegano nas o przerażających tłumach, smrodzie nad kanałami - rozczarowaliśmy się ale mile. W niedzielę panował upał 35 stopni ale mimo takiej pogody nie było czuć jakoś specjalnie przykrego zapachu. Ludzi też nie było aż tak dużo (więcej spotkaliśmy w Trogirze czy Splicie). A jeżeli skręciło się w jakieś boczne uliczki to dużo z nich po prostu było pustych. Można było spokojnie przystanąć i zrobić zdjęcia. Chociaż i miejscach najważniejszych na mapach turystycznych też nie było z tym problemu. Można też było nasycić oczy piękną architekturą.

















Udało nam się zjeść pizzę w przyzwoitej jak na Wenecję cenie (bez stolikowego) i napić się dobrej włoskiej kawy. Knajpka była na uboczu ale pizza naprawdę pyszna.



Spacerując w wolnym tempie miedzy sklepami Chanel, Borsalino, Louis Vuitton itd dotarliśmy do  Ponte di Rialto a następnie do Piazza San Marco.


























































Z pacu św. Marka postanowiliśmy popłynąć Canale Grande (bo ponoć to trzeba zobaczyć) Vaporetto (wodnym tramwajem) za 7,5 e od osoby. To była wątpliwa przyjemność bo tramwaje są zatłoczone i ten kto jest wepchnięty do środka raczej nic nie zobaczy. Wysiedliśmy wcześniej niż planowaliśmy.




Jeszcze jednym obowiązkowym punktem pobytu w mieście na wodzie jest zjedzenie lodów -przepyszne.

Spacerując po Wenecji nie sposób zauważyć słynnych gondolierów. Na początku spaceru nie braliśmy pod uwagę przejazdu gondolą - bo drogo. Jednak w miarę upływu czasu dojrzewała myśl żeby skorzystać jeszcze i z tej atrakcji. Gdy już się zdecydowaliśmy (bo nie wiadomo czy w ogóle jeszcze kiedyś tu zajrzymy), że wynajmiemy gondolę to cena z dziennej przeszła na wieczorową (o czym  nie wiedzieliśmy ) ale trudno. Warto dodać, że stawki są ustalone odgórnie i jednakowe dla wszystkich przewoźników. Płynęliśmy kanałami około 30 min, od gondoliera dowiedzieliśmy się kilku ciekawostek. Czy warto ? Tak. Może to właśnie ta pora i cisza spowodowały, że na chwilę przenieśliśmy się w inny świat. Świat, którego a chwilę może nie być bo Wenecja może znaleźć się pod wodą z powodu globalnego ocieplenia.









Tak jak zaplanowaliśmy w Wenecji spędziliśmy czas do wieczora. Niespiesznie smakując atmosferę tego miejsca. Wróciliśmy pociągiem do hotelu.


Podsumowując warto było odwiedzić Wenecję. Z listy planów/marzeń można skreślić: pobyt w Wenecji, Ponte di Rialto, Plac św. Marka, podróż gondolą, pizza, włoska kawa i lody. Choć krótko to udanie, może dlatego ,że nie postawiliśmy sobie za cel zwiedzania zabytków. Zachwycaliśmy się po prostu atmosferą miasta. Była jedna rzecz, która przeszkadzała - wszechobecni prawdopodobnie uchodźcy. Są sprzedawcami na straganach, kelnerami w kawiarniach i restauracjach, wciskają w ręce karmę dla gołębi, róże dla kobiet itd. Myślę, że Włochy tracą tym samym na urodzie - nie słychać włoskiego śpiewnego języka, zatrudnieni obcokrajowcy podchodzą do swojej pracy beznamiętnie.
Mimo wszystko ten punkt potraktowaliśmy jako nagrodę za cały rok pracy i nauki.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz