Nadeszły w tym roku niespodziewanie, tak jakoś szybko i niespodziewanie. Oczywiście to moje i nie tylko moje wrażenia. Wynikać to mogło z powodu pogody nijak nieprzypominającej wiosny. Ciągle szaroburo, zimno, wietrznie a nawet śnieżnie.
Nie było jakiś wielkich przygotowań do świętowania. Wspólnie z całą rodziną ustaliliśmy, że spotykamy się u wujka w pierwszy Wielkanocy. W sobotę z zapakowanym ciastami, mięsiwem i żurkiem bagażnikiem ruszyliśmy do Ługów. W niedzielę na obiedzie spotkaliśmy się w pełnym składzie. Było mnóstwo pyszności bo każdy coś ze sobą przywiózł. Pobiesiadowaliśmy. Było wesoło i smacznie.
Poniedziałek spędziliśmy w Lipnie - znów smacznie i wesoło.
Zdjęć mało bo jakoś czasu nie było na ich robienie. Tydzień wcześniej spotkaliśmy się u mamy na obiedzie tak bez okazji i wtedy powstało super pamiątkowe zdjęcie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz