czwartek, 1 listopada 2018

Pierwszy listopada

Dzisiaj w pierwszy dzień listopada pogoda sprawiła miłą niespodziankę - było bardzo ciepło jak na tą porę roku (około 15 stopni), świeciło słońce, drzewa jeszcze w ubrane w bajecznie kolorowe liście.




Czyli aura jak marzenie. Tradycyjnie spotkaliśmy się rodzinnie na obiedzie u Mamy (menu było jak zwykle palce lizać : biały barszcz, bigosik. szarlotka z szarą renetą). Dzieci cieszyły się spotkaniem z taką energią, że trudno było je uchwycić w kadrze.









Po obiedzie  odwiedziliśmy groby bliskich. Cmentarz kolorowy od tysiąca odmian chryzantem . Ludzie spacerowali niespiesznie bo nie padało, nie było zimno. To chyba jeden z niewielu takich "Świąt Zmarłych". Pamiętam , że jak byłam dzieckiem to w tym dniu zwykle było zimno (czasami leżał już śnieg) i nieprzyjemnie. Albo padało i wizyta na cmentarzu była szybka żeby nie zmarznąć albo nie zmoknąć. To był też czas rewii mody i "wietrzenia"kożuchów i futer. 1 listopada kojarzy mi się z dawnych lat również ze smrodem palonych zniczy i wieczornym "kopciem" nad cmentarzem.    Teraz nie ma takich "atrakcji".





Pogoda rzeczywiście dopisuje. Tylko kilka dni w ubiegłym tygodniu było zimnych i deszczowych. Dzięki temu zaczęły się pojawiać grzyby. W miniony weekend zebraliśmy ich jak na lekarstwo tzn jak na jeden obiad. Sama wizyta w lesie była dużą przyjemnością.












Zebraliśmy już wszystkie jabłka i dlatego, że długo mogły korzystać ze słońca są pełne słodyczy.  I w dodatku nie zaznały ani jednego oprysku więc są ekologiczne. Mimo, że spora część odpadła ze względu na uszkodzenia to i tak  dużo owoców zasiliło zapasy zimowe. 





W Maliszewie też pojawiły się grzyby ....... jak z bajki 😁.



I znów zachwyt kolorami i fakturami natury:








I jeszcze jedna anomalia - nawet drzewa zgłupiały od tego ciepła

Całe szczęście tylko jeden taki przypadek.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz