W ostatnią niedzielę sierpnia spontanicznie wybraliśmy się do Ciechocinka. Mateusz nigdy nie był w tym miejscu i postanowiliśmy, że koniecznie musimy mu pokazać uzdrowiskowe klimaty. Chociaż pogoda stała pod znakiem zapytania - było ciepło ale w każdej chwili mógł spaść deszcz - to wycieczka nam się udała.
Był spacer pod tężnią i na niej, Jaś i Małgosia, Grzybek, Park Zdrojowy i woda Krystynka, Muszla Koncertowa no i cały ten klimacik. Ciechocinek wierny jest tradycjom - fajfy od południa, rzesze spacerowiczów, góral z Peru i jego muzyka, łańcuchy na metry - inne miejsce na ziemi po prostu. Właśnie po to się tam przyjeżdża. Spacerując wspominaliśmy nasze wizyty w Ciechocinku jak dziewczyny były małe. Nawet przejazdy na kucykach dalej funkcjonują obok tężni. Przy tężniach zrobiłam zdjęcie Adzie i Piotrkowi takie jak przed kilkunastoma laty. Muszę odnaleźć pierwowzór!
Przed deszczem schowaliśmy się do restauracji Warzelnia Smaku. Jakie tam było pyszne jedzenie!
Naprawdę to był dobry pomysł, żeby wpaść do Ciechocinka. A na Mateuszu wizyta w uzdrowisku zrobiła wrażenie!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz