Lipiec był intensywny. Marta i Piotr pracowali. Pogoda była iście letnia - temperatury były bardzo wysokie. Czas mijał na codziennych spacerach z Larym i zwykłych codziennych spawach. Czasami udało się pojechać na Maliszewo. Za namową Marty przemalowałyśmy bramę na piękny, energetyczny kolor.
.jpg)
Spacery poranne z Larym to prawdziwa przyjemność - jest cicho, chłodno i jest magiczne światło.
Wieczory też są magiczne
W lipcu Piotr kręcił kilometry na rowerze.
Byliśmy w Lipnie na motocrosie -z roku na rok coraz lepiej przygotowana impreza.
Marta zaprosiła mnie na rejs statkiem solarnym po zalewie - fajna atrakcja. Tak w ogóle miejsce, w którym pracuje oferuje wiele aktywności - żagle, kajaki, baseny, domki do wynajęcia. Odbywają się tu zawody żeglarskie i modeli pływających. Naprawdę w ciągu sezonu tętni życiem. Pole kamperowo - namiotowe właściwie cały czas obładowane. Są goście z całego świata.
Temperatury naprawdę mocno szybują w górę - na balkonie panuje iście śródziemnomorski klimat.
Trudno na nim wytrzymać w ciągu dnia - chronimy się w domu.
Ostatnio ulubione danie na te upały.
No i lody. Najlepiej własnoręcznie robione z własnej lawendy. SĄ OBŁĘDNE I NIEPOWTARZALNE.
W tym roku odkryłam przepyszną kawę na upały - orange espresso! Chętnie wyskakiwałyśmy na nią na Przystań.
Niestety Ada niezbyt dobrze się czuje a przed nimi przeprowadzka. Nadciągamy z pomocą!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz