piątek, 26 lipca 2019

W deszczu od Florencji przez Pizę do Pisa di Marina



Ostatnią porcję zwiedzania zostawiliśmy sobie na poniedziałek. Wtorek miał być dniem odpoczynku przed podróżą do domu. Została nam do odwiedzenia Florencja, Pisa, Vinci i morze na drugim wybrzeżu. Ambitny plan i trochę po łebkach. Ale przypomnę, że nie odwiedzamy muzeów a jedynie chcemy pobyć w miastach, zatrzymać się na chwilę, pospacerować , pozachwycać architekturą, poczuć klimat miejsca, zapachy i smaki. 

Niestety w poniedziałek sprawdziły się prognozy pogody i choć było ciepło to pochmurnie i deszczowo. Taka pogoda panowała w całym kraju więc nie było nawet dokąd uciec przed deszczem. Mimo tego postanowiliśmy ruszyć na wycieczkę bo alternatywą było siedzenie w apartamencie. 



Gdy dotarliśmy do Firenze jeszcze nie padało ale w miarę czasu niestety zaczęło siąpić. Szkoda, że nie widzieliśmy Florencji skąpanej w słońcu ale pochmurna pogoda na pewno podarowała nam więcej miejsca i swobody. Choć oczywiście turystów i tak było dużo.

Dotarliśmy na Piazza della Signoria, który właściwie jest muzeum na świeżym powietrzu : z fontanną Neptuna, rzeźbą Dawida Michała Anioła (kopia), pomnikiem Kosmy I, Pałacem Vecchio i wieloma innymi wspaniałymi zabytkami. Zadziwia to jak dokładnie zatrzymane są w kamieniu najdrobniejsze detale ludzkiej anatomii, a na nich wyrażone emocje. Także monumentalność tych dzieł robi ogromne wrażenie na widzu. 























Na placu Signoria jest też muzeum Gucci. Tam nie było kolejki a poza tym Marta chciała odwiedzić to miejsce. Od wejścia było miło - za bilet płaciłam tylko ja, dziewczyny jako studentki były zwolnione z opłaty a Piotr został na Piazza. Wystawy są na dwóch piętrach i pokazują przekrój twórczości marki Gucci: stroje, dodatki, walizki itp. Po wystawie można poruszać się swobodnie, fotografować. Na parterze jest salon gdzie można zrobić zakupy (o ceny należy pytać sprzedawców). 





















W ubiegłym roku byłyśmy na wystawie Diora w Łodzi. W porównaniu z nią muzeum Gucci jest skromniejsze ale w piękniejszych okolicznościach i bliżej widza.
Następnym punktem na naszym planie był słynny most Ponte Vecchio. Przeszliśmy alejką złotników a następnie przeszliśmy na drugi, równoległy most aby Ponte Vecchio podziwiać z oddali,








Zrobiliśmy się głodni więc usiedliśmy w jednym z licznych ulicznych barów i zjedliśmy obiad. Ja zamówiłam gnocchi z sosem z kwiatów cukini - delikatne w smaku, pycha. 



Posileni poszliśmy w stronę Katedry Santa Maria del Fiore. Miałam nadzieję, że siąpiący deszcz spowoduje, że kolejka do wejścia do środka będzie krótsza. Niestety ciągnęła się niebotycznie (stania na kilka godzin). Odpuściliśmy sobie wejście do Duomo. Pooglądaliśmy ją sobie od zewnątrz - rzeczywiście piękna, majestatyczna.







Pospacerowaliśmy jeszcze ulicami Florencji gdzie obok pięknej architektury można podziwiać wystawy sklepowe największych marek Chanel, Dior, Gucci i innych.






W pobliżu Florencji w drodze do Pizy jest mała miejscowość Vinci. Jak łatwo się domyślić nazwa ma związek z Leonardo da Vinci. Mieliśmy nadzieję na odwiedzenie muzeum słynnego człowieka renesansu gdzie wystawione są jego prototypy maszyn, projekty. Niedaleko znajduje się też dom gdzie urodził się mistrz. Niestety spowolnienia na drodze spowodowały, że zabrakło nam może z 15 minut żeby dotrzeć na czas do kasy biletowej. Było nam przykro ale musieliśmy odpuścić wizytę w Vinci. Będzie w planie następnej wizyty we Włoszech.
Obraliśmy więc kierunek na Pizę a właściwie na Krzywą Wieżę. Gdy do niej docieraliśmy widać było, że się przejaśnia. Po wejściu na teren Pola cudów czyli Campo dei Miracoli pojawia się widok wspaniałych, białych budowli z Katedrą, Baptysterium, Nekropolią i Krzywą Wieżą (Torre Pendente). Jeszcze jedno rzuca się w oczy - turyści w różnych pozach fotografujący siebie z Wieżą. Nigdzie tego jeszcze nie widziałam a pomysłowość ludzka nie zna granic. Oczywiście i niektórzy z nas odhaczyli zdjęcie z Wieżą. 



















To co zakłóca spokój wewnętrzny to widok transportera i patrolu wojskowego (pod Wieżą ale też we Florencji). Są jak wykrzyknik, że nie zawsze i wszędzie można czuć się bezpiecznie. No i we Florencji i Pizie widoczni są emigranci - proponują zakup parasolek, głośników, tatuaży, pamiątek itp.
Zrobiło się już późno ale jeszcze chcieliśmy choć na chwilę zobaczyć jak wygląda morze na zachodnim wybrzeżu. Dojechaliśmy do Marina de Pisa. Miejscowość rozciągnięta wzdłuż wybrzeża, z kamienistymi plażami i turkusową wodą. Mekka surferów. Szkoda, że nie zdążyliśmy zanurzyć się w morzu. Zjedliśmy kolację w barze nad morzem i obejrzeliśmy piękny zachód słońca.











 Wróciliśmy do domu (200 km) tuż przed północą. Trochę żałuję, że zwiedzaliśmy Florencję w deszczu, i że do Vinci nie udało nam się dotrzeć. Ale to i tak niesamowite, że byliśmy w magicznych miejscach.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz