Drugiego dnia pobytu w Sudetach zaraz po śniadaniu opuściliśmy hotel i pospieszyliśmy w stronę Błędnych Skał. Pospieszyliśmy to dobre określenie bo chcieliśmy wjechać na górny parking a żeby to zrobić trzeba trafić na odpowiednią godzinę bo obowiązuje ruch wahadłowy. Wjazd odbywa się o pełnych godzinach do 15 min po pełnej godzinie a zjazd 30 minut do 45 min po pełnej godzinie. Oczywiście wjazd jest płatny tak jak i wejście na ścieżkę Błędnych Skał. Można co prawda zostawić samochód na dolnym parkingu i wejść (zajmie to godzinę z kawałkiem) ale my spieszyliśmy się w drogę powrotną do domu. Na górnym parkingu duży, świetnie zorganizowany parking, toalety itp. Gdy wjechaliśmy na górę parking był prawie pusty bo było jeszcze wcześnie a gdy wyjeżdżaliśmy już się zapełniał mimo, że jeszcze nie sezon urlopowy.
Pogoda była wyśmienita: ciepło ale nie gorąco (dzień wcześniej 35 st.) , świeciło słoneczko no i byliśmy prawie sami na terenie Błędnych Skał. Mogliśmy iść wolno i cieszyć oczy atrakcją jaką stworzyła przyroda. Gdybyśmy dotarli później to ze względu na wąskie przejścia pewnie byłyby zatory. No i nie byłoby ciszy. A tak całość: miejsce, pogoda, cisza stworzyły magiczny klimat.
Musimy wrócić w Sudety i skorzystać z wszystkich atrakcji, których tutaj nie brakuje.
Krętą, wąską drogą 100 zakrętów zjechaliśmy z Gór Stołowych i wyruszyliśmy do Włocławka.
Z miejsc, które chciałabym koniecznie zobaczyć powtórnie jeszcze został Szczeliniec - więc Sudetom mówimy do zobaczenia!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz