To już osiem lat bez Taty. To długo i krótko zarazem. W naszej pamięci jest zawsze żywy. Używamy jego powiedzonek, łyżki do zupy, kluczy. Zastanawiamy się, coby teraz robił. Bo przecież drzewa trzeba ciąć, jabłka zbierać....
W dzień wesela Ady wspominaliśmy go szczególnie, bo wtedy dokładnie minęło osiem lat. Wiemy, że na pewno był z nami tam i w tym dniu. Kochał tą swoją pierwszą wnuczkę bezmiernie. Wszystkie kochał zresztą bardzo.
Kiedy Ada się urodziła przyjechał z Mamą, Ewą i Marcinem do Głogowa. Wziął na ręce tego czarnego czupurka i przepadł. Potem woził ją do Włocławka i zwiózł na dobre gdy okazało się , że wracamy do domu. Mieszkała z nami u dziadków przez pierwsze 3 lata. Towarzyszyła Dziadkowi w remoncie łazienki, krojeniu sałatki i mięsa do bigosu. Jadła z nim grochówkę i boczek. Mądrowała i przekomarzała się z Dziadkiem Ryśkiem. Jeździliśmy razem do Maliszewa. Spędzała z nim naprawdę dużo czasu. Gdy zamieszkaliśmy na Chopina i Ada poszła do szkoły Tata odbierał albo zaprowadzał ją do szkoły. Cieszył się jej sukcesami i martwił gdy była smutna. Bardzo się kochali wzajemnie. Ada przeżyła bardzo odejście ukochanego Dziadka Ryśka.
Wielka szkoda, że nie mógł jej towarzyszyć w tym ważnym dla Ady dniu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz