W sobotę rano wstałyśmy wcześniej żeby pójść z Martą nad morze. Chciałyśmy skorzystać z odkrytej poprzedniego dnia plaży ale niestety morze było tak wzburzone, że zrezygnowałyśmy. Przeszłyśmy na znane nam wcześniej miejsce i tylko ja zdecydowałam się na ostatnia tego wyjazdu kąpiel w Adriatyku. Chciałam nasycić się na zapas wodą, widokiem, zapachem. Po kąpieli szybkie śniadanie, pakowanie i wyruszylismy w drogę powrotną. Szkoda, że nasz pobyt nie trwał dłużej ale w tym roku dokładnie tak musiało być. Trafiliśmy na przepiekny apartament Blazevicz. Wracając z nad morza czuliśmy się, dzięki widokowi z olbrzymich okien, jakbyśmy dalej nad nim byli. Ten wyjazd kojarzyć będzie mi się z odpoczynkiem, relaksem, trybem slow. Z pysznym arbuzem (jeden zabieram do domu), wodą jamnica, burkiem z serem, truflami. Te wspomnienia ogrzeją zimą.
Z żalem i niedosytem żegnam Chorwację.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz