Postanowiliśmy, że piątek to będzie ostatni dzień na jakąś dłuższą wyprawę, sobota przeznaczona zostanie na odpoczynek bo w niedzielę ruszamy do Polski. Zastanawialiśmy się gdzie się wybrać żeby zobaczyć coś nowego. Chorwacja to też cudowne duże i małe wyspy. Do tej pory byliśmy tylko na dwóch - Krk i Pag. Teraz byliśmy w pobliżu Cres i Losinj. Poczytałam o wyspach i bardzo chciałam dotrzeć do Mali Losinj - do uroczego portu na końcu wysepki. Szkoda, że nie nie do końca doceniłam piękno tego miejsca przy planowaniu wycieczki. Za późno wyruszyliśmy z Dramalji i mieliśmy za mało czasu na delektowanie się tą perełką Adriatyku.
Do południa znów w trybie slow korzystaliśmy z morza i słońca i dopiero po południu wybraliśmy się w drogę (a trzeba było już rano wyruszyć). Żeby dotrzeć na Cres i Losinj trzeba dotrzeć do przeprawy promowej w Valbiska na Krk. Stamtąd przepłynąć promem do Merag na Cres i dalej drogą, przez most i kanał na wysepkę. Na prom była spora kolejka ale udało nam się załapać i aż dziwiliśmy się ile samochodów się na nim zmieści. W tym upale bardzo przyjemnie stać na górnym pokładzie w chłodzącej bryzie od morza. Szkoda, że podróż morzem nie trwa dłużej.
Do portu promowego na Cres dotarliśmy o 16.48. Czekała nas jeszcze ponad godzina jazdy samochodem po krętych ale widowiskowych drogach. Z Cers na Losinj dostaliśmy się mostem (mostkiem) a do Mali Losinj kanałem ze zwodzonym mostem. Z ciekawością obserwowaliśmy płynące żaglówki przecinające drogę.
Do naszego celu podróży dotarliśmy dopiero przed dziewiętnastą. Miasteczko okazało się niesamowicie klimatyczne a w świetle zachodzącego słońca wyglądało magicznie. Przypominało swoim położeniem i zabudową liguryjskie nadmorskie miejscowości. Domy schodzące kaskadowo w stronę mariny i promenady. Sporo spacerujących ludzi. Już od samego początku żałowałam, że dotarliśmy tak późno bo nie będzie czasu delektować się wszystkim wokół. Trzeba będzie tu wrócić.
Zgłodnieliśmy więc usiedliśmy w nabrzeżnej restauracji do której zapraszał nas bardzo głośno i zabawnie kelner. Zjedliśmy pyszną obiadokolację a po niej jeszcze pospacerowaliśmy wzdłuż nabrzeża. Niestety musieliśmy dość szybko wracać do samochodu bo ostatni prom na Krk był o 22.30 a my mieliśmy ponad godzinę do Merag skąd odpływał prom.
Z niedosytem opuszczaliśmy Mali Losinj. Droga na prom okazała się bardzo ciekawa - przy drodze a nawet na niej pojawiały się stada owiec. Na tej wyspie to jest normą i trzeba bardzo uważać bo jest ich naprawdę dużo i tylko odblask oczu w światłach reflektorów ostrzega przed niebezpieczeństwem. Na prom dotarliśmy na krótko przed ostatnim rejsem. Chociaż i tak odpłynęliśmy później bo było naprawdę sporo samochodów. Trochę baliśmy się, że nie załapiemy się na transport ale udało się.
Do Dramalij dotarliśmy przed północą. Mali Losinj nas oczarował - może jeszcze kiedyś tam wrócimy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz