Nie wyobrażam sobie przygotowań do świąt bez pieczenia pierniczków. W tym roku pierniczenie było zgrożone brakiem czasu. Z tego powodu mimo, że pierników upiekłyśmy z Martą z trzech kilogramów mąki, nie jestem do końca usatysfakcjonowana. Nie zrobiłyśmy domków z okienkami ze stopionych landrynek, nie udekorowałyśmy ciastek tak jak byśmy chciały. Ach mieć czas i miejsce i pierniczyć z tydzień albo dwa.
Pierniczki wyszły pyszne a dom wypełnił się świątecznym zapachem.
W międzyczasie pierniczenia (dosłownie między zrobieniem ciasta a wykrawaniem ciasteczek) uczetniczyłam w miejskiej manifestacji sprzeciwiającej się przyjęciu nowego prawa medialnego. Według którego działające na polskim rynku media musiałyby być pod zarządem polskiego kapitału a więc np. TVN nie mogłoby już w Polsce nadawać. Grozi to oczywiście brakiem dostępu do iformacji z różnych źródeł a tym samym ułatwia indoktrynację narodu jedynym słusznym wg rządu światopoglądem (w ostateczności prezydent tej ustawy nie podpisał).
A tu pierniczkowe hasło z tej okazji.
Zapach kojarzący się ze świętami to też zapach choinki. Niestety po covidzie (ponad rok temu) dalej nie mam dobrego węchu (a niektórych zapachów nie czuję wcale) więc nie upierałam się przy pachnącym świerku i w domu stanęła przepiękna jodełka.
W tym roku bardzo spodobały mi się białe gwiazdy betlejemskie. Dodały lekkości i elagancji.
Pierniczki upieczone, makowiec też, sernik, no i pierogi . Barszcz udał się znakomicie.
No to czas na święta.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz