poniedziałek, 17 stycznia 2022

Tak mi smutno

 

    W grudniu moja sąsiadka Stasia zakomunikowała mi, że wyprowadza się do Rumii. Tam mieszka jej syn i wnuki. Zrobiło mi się tak niesamowicie smutno. 

Oczywiście cieszę się, że wyjeżdża bo to dla jej dobra. Tam będzie bliżej swoich bliskich. Będzie zaopiekowana i będzie sie opiekować nimi. Ale żal mi wspólnych długich godzin pielęgnowania ogrodu, który razem założyłyśmy pod blokiem. Będzie brakowało mi też jej podejścia do życia, sposobu reagowania na różne sprawy, jej przekleństw, pracowitości, szczerości aż do bólu.

Poznałyśmy się może 7 lat temu. wtedy wprowadziła się na parter. Od razu swoją osobowością zwracała uwagę. Wprowadziła też nowe porządki. Zwracała uwagę jak coś jej się nie podobało. Zwykle miała rację. Poznałam ją jak zwróciła Marcie uwagę, że Lary nabrudził na trawnik. Uznałam, że słusznie. Marta przeprosiła i zawsze już sprzątaliśmy po swoim psie. Ponieważ jeszcze generalnie nikt nie zwracał uwagi na to, że psy obsikują ściany bloku więc Stanisława i z tym postanowiła zrobić porządek. Nasłała na nas straż miejską. Panowie przyszli poinformowali i poszli bo nie ma zakazu sikania przez psy. 

Czyli nie lubiliśmy się na początku.

Za przyczyną Stasi  i Basi w bloku zaczęły następować bardzo duże i ważne zmiany. Bo to kobiety czynu. Zostaliśmy wspólnotą mieszkaniową. Sąsiadki zaplanowały remont klatki schodowej, docieplenie budynku, remont balkonów, wymianę rur i likwidację piecyków gazowych, założenie węzła cieplnego, kamer do monitoringu,  obłożenie bloku dookoła opaską z polbruku i założenie trawnika. Postarały się o kredyt i ulgę z funduszy unijnych. Przyjrzały się naszym administratorom i zmieniły na innego zarządzającego.  Czyli zakres prac po prostu ogromy. To były dla nich godziny rozmów, uzgodnień, nerwów, proszenia o ulgi itp. Stasia na dodatek pilnowała wszystkich prac. Kiedy trzeba było to nakarmiła, dała kawy, pochwaliła ale kiedy trzeba było to równo op..liła. Zrobiła dla tego budynku więcej niż nie jeden by chciał i mógł. 

Oczywiście oprócz Basi i Stasi tak naprawdę nikt z mieszkańców się nie angażował w to co się działo. Niektórzy byli zadowoleni, że w końcu coś się zmieni ale byli i tacy, którzy pisali anonimy, wyzywali. 

zatrzymane chwile: Prawie Alternatywy 4 (iwonagcw.blogspot.com)



W tym poście opisałam jak w 2016 roku  zawarłam bliższą znajomość ze Stasią. Nie mogłam patrzeć jak sama walczy z zakładaniem żywopłotu. Siedziała zmęczona na workach z ziemią. a praca wydawała się ponad siły nawet dla większej grupy i dużo młodszych osób. Zeszłam z pomocą i tak zostałam pomocna do dzisiaj.  Przez te pięć lat z kawałka ziemi zagruzowanej, piaszczysto żużlowej, zrobiłyśmy piękny ogród przed, obok i za blokiem. Są kwiaty, byliny, krzewy, trawnik. Praca w naszym ogrodzie to walka z fatalną glebą, suszą ale i ludźmi. Zarówno nasi lokatorzy jak i przechodnie niszczą naszą pracę. Śmiecą, wyrywają, łamią, wpuszczają psy itd. Stasia dbała o zieleń codziennie: sprzątała, wybierała z żywopłotu butelki, peliła, podlewała. Ja zajmowałam się koszeniem, nawożeniem, sadzeniem, przycinaniem, ogacaniem. Pracy każda z nas wkłada w ten kawałek ziemi bardzo dużo. Efekt jest niesamowity: kwitną rododendrony i magnolie, róże i piwonie, juki, lilie, lawenda, słoneczniczki, kocimiętka a wiosną krokusy, narcyzy, tulipany. Mamy sporą kolekcję funki. Zrobiłyśmy ogrodzenie z porządnej siatki. 

    Będzie mi brakowało naszej wspólnej pracy, rozmów do późnego wieczora na naszym podwórku. Będzie brakowało kawy podanej przez okno. No po prostu będzie mi bardzo smutno bo teraz zostanę sama z naszym ogrodem. Na pewno nie uda mi się utrzymać go na takim poziomie jak dotychczas bo zwyczajnie braknie mi na to czasu.



















Brak komentarzy :

Prześlij komentarz