Wyjazdu wakacyjnego miało w tym roku nie być. Mamy w październiku wesele więc miał być to sposób na zaoszczędzenie pieniędzy na wydatki z tym wydarzeniem związane. Śmieliśmy się nawet, że zamiast w jak Włochy będzie w jak Wesele. Kiedy jednak padł pomysł na wspólny wyjazd z przyjaciółmi zdecydowaliśmy, że jest to dobra myśl. Poza tym bez zmiany otoczenia nie ma prawdziwego resetu dla mózgu.
Od początku kierunek był znany - Chorwacja. Co prawda znajomi chcieli Istrię ale zostawili mi swobodny wybór miejsca. Określiliśmy pasujące nam terminy - w grę wchodził tylko tydzień od 15 do 22 lipca (Marta ma mało dni urlopowych). Obserwowałam booking przez kilka dobrych tygodni. Brałam pod uwagę Istrię ale bardzo chciałam pojechać do Zadaru bo przy poprzednich wizytach nie udało mi się posłuchać morskich organów. Czekałam do ostatniej środy przed wyjazdem (piątek). Liczyłam na obniżki cen. Ostatecznie wybrałam trzy miejsca na wyspie Pag. Pag jest połączony mostem z lądem. Do Zadaru trochę ponad 100 km. A i sama wyspa zawsze mnie interesowała ze względu na księżycowy charakter. Ostatecznie wybraliśmy apartament położony przy samym morzu w Starej Novalji.. I to właściwie zdecydowało - widok, mała miejscowość a więc spokój. Plusem były też metraż, trzy pokoje plus salon z kuchnią i dwie łazienki. No i dobry dojazd. Poza tym szukałam miejsca w zatoczce żeby woda w morzu była ciepła i spokojna. Co prawda trochę ryzykowałam bo na bookingu nie było żadnych opinii o tym miejscu (a zawsze biorę to mocno pod uwagę). Sprawdzałam mapę z widokiem satelitarnym - wszystko się zgadzało. Liczyłam na to, że nigdy nie zawiedliśmy się na bookingu i tym razem też tak będzie.
W piątek Matra i Piotr byli jeszcze w pracy. Spakowaliśmy się i wieczorem ruszyliśmy w drogę. Zapomniałam wcześniej napisać, że zmieniliśmy wiosną samochód (czarną Kugę na perłową Kugę z 2019 roku). Czekało nas 1360 km i według nawigacji 13 godzin jazdy. Oczywiście licząc przerwy powinno być około 16 godzin podróży. Mieliśmy nadzieję, że po przystąpieniu Chorwacji do Shengen będzie szybciej i bez stania w korkach na granicy. Niestety zarówno roboty drogowe w Słowenii, przewężenia na pozostałych jeszcze przejściach granicznych, bramki na autostradach w Chorwacji i przeprawa promowa wydłużyły naszą podróż do 20 godzin. Prawdą jest też, że od samego początku jechaliśmy w dużym ruchu drogowym. To już nie czasy pandemii kiedy było pusto na drogach. Teraz wszędzie był tłok - i na drodze i na parkingach.
Mieliśmy jechać mostem na Pag ale przez przedłużającą się podróż wybraliśmy o 100 km krótszą trasę, której częścią była przeprawa promem. Było kręto, trochę staliśmy w kolejce na prom ale za to było widowiskowo.
Przeprawa promem była fajną odskocznią od jazdy samochodem. Trwała zdecydowanie za krótko bo tylko 15 minut. ale widok na Pag - piękny
Od tej strony wyspa ma krajobraz z pozoru nieciekawy bo księżycowy, surowy. Jest tak za sprawą wiatru, który porywa cząsteczki słonej wody i owiewa wyspę. Sól osadza się na powierzchni wyspy i żadna roślinność nie jest w stanie rosnąć w takich warunkach.
Przeprawa promem doprowadziła nas do tej części wyspy gdzie była nasza wybrana miejscowość. Końcówka podróży to już była pestka. Przyjaciele dotarli od nas trochę wcześniej i odebrali klucze od gospodarzy.
Apartament nas nie rozczarował. Po wejściu przeszklone okna salonu pokazywały widok po który jechaliśmy tyle godzin.
Do tego aneks kuchenny w pełni wyposażony. Po lewej stronie był pokój i łazienka a po prawej stronie dwa pokoje i łazienka. Z każdego pokoju był widok na morze.
Mieliśmy do dyspozycji całe drugie piętro. Pod nami jeszcze dwa niewykończone apartamenty a parter zajmowali przemili gospodarze. Poczęstowali nas winem i serem. Pani gospodyni - architekt była w Polsce i bardzo dobrze wypowiadała się o naszym kraju i jego historii.
Do morza rzeczywiście były dwa metry. Po kilku schodkach za furtką wchodziło się na wąziutką uliczkę a z niej po schodach na betonowe nabrzeże. tam czekały na nas leżaki, parasole. A do wody schodziło się po schodkach lub drabince. Woda tutaj oczywiście lazurowa, czysta. Dno bez jeżowców a nawet gdy były to właściwie nie przeszkadzały bo od razu było głęboko. Nie trzeba było brnąć przez kamienie.
Trafiliśmy w dziesiątkę z tym położeniem. Po raz pierwszy nie trzeba było nosić ze sobą sprzętów plażowych. Można było swobodnie, bez wielkich przygotowań korzystać z morza.
cdn...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz