poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Dubrownik


Będąc trzy lata temu w Chorwacji nie zdążyliśmy odwiedzić perły Adriatyku - Dubrownika. Tym razem postanowiliśmy, że nie odpuścimy i zwiedzimy to piękne miasto. W poniedziałek wstaliśmy raniutko i o 6 wyruszyliśmy w stronę Chorwacji. W Dobrocie rano świeciło słoneczko. Kolejne wycieczkowce wpływały do Kotoru.


Mieliśmy do przejechania około 90 km.  Jeszcze przed granicą zauważyliśmy nad górami ciemne chmury, po naradzie i informacjach od polskiej pogodynki ;), postanowiliśmy zaatakować miasto Gry o Tron. Chcieliśmy żeby było pochmurno, bo w pełnym słońcu na murach Dubrownika byłoby ciężko wytrzymać, ale o deszczu nie marzyliśmy. Całe szczęście tylko chwilami pokropywał a więc pogodę do zwiedzania mieliśmy idealną. Jak można było przewidzieć miasto pełne było turystów. Obowiązkowo przeszliśmy mury wokół starówki. Podziwialiśmy panoramę miasta i przepiękne budynki. Z godziny na godzinę przybywało ludzi bo pogoda zaczęła się poprawiać. Nie było czasu na
spokojne podziwianie budowli.









































Zmęczeni postanowiliśmy się na chwilę zatrzymać i napić kawy. Przekąsiliśmy co nieco i ruszyliśmy w wąskie uliczki ale wszędzie tłum.


Jedną z"atrakcji" Dubrownika są papugi, które za drobną opłatą można wziąć na ramię.










Gdyby nie ilość ludzi mogłabym chodzić godzinami po mieście i przyglądać się szczegółom architektury. Postanowiliśmy opuścić mury starówki ale nie było to takie łatwe. Powstał gigantyczny zator w bramie. Sytuacja była na tyle niebezpieczna, że potrzebna była interwencja policji. Oni też dość słabo radzili sobie z turystami. Całe szczęście dość szybko udało nam się wyjść. Podsumowując wizytę w Dubrowniku - miejsce piękne, drogie, przeludnione. Byłam, widziałam. Wolę tzw. Mały Dubrownik czyli Kotor. Tak samo piękny ale cichy, mniejszy tłum, mniej komercyjny.