sobota, 29 lipca 2017

Sesja plaża

 Przedostatni dzień naszego popytu zaczęliśmy od poszukiwania sklepu ze sprzętem elektronicznym. Zepsuła nam się ładowarka do telefonu. Okazuje się, że tutejsze shopping center składają się z dużych supermarketów i kawiarni. Po dłuższych poszukiwaniach znaleźliśmy! Po drodze wstąpiłam do razsadnika, nacieszyłam oczy sadzonkami drzewek i krzewów. Kupiłam małego cyprysa i pinię nigra. . Ponieważ słońce bardzo mocno przygrzewało a my już jesteśmy spaleni na raczki kilka godzin południowych spędziliśmy nad basenem gdzie można było zasłonić się parasolem i wskoczyć dla ochłody do wody. 


  Po obiedzie ruszyliśmy nad morze. Piotr wybrał jakąś małą zatoczkę koło Baśki. Bliżej niż na plaże koło Risika. Podjechaliśmy, kupiliśmy bilet parkingowy, weszliśmy kilka metrów za ogrodzenie i naszym oczom ukazała się tablica informacyjna a na niej znak z przekreślonym strojem kąpielowym. Uśmialiśmy się i zawróciliśmy. To nie nasza bajka. Pojechaliśmy tam gdzie poprzednio. Co prawda jedzie się 30 min ale warto. Nie było już parkingowego więc nie zapłaciliśmy za wjazd. Była już 18 ale słoneczko jeszcze nieźle grzało. Na plaży trzy rodziny. Dziewczyny chciały kilka ustawianych zdjęć więc okazja pustej plaży wpasowała się w ich plan. Po pół godzinie zostaliśmy praktycznie sami. Woda cieplutka, cisza no czego można chcieć więcej? 















Wróciliśmy do domu po 20.00 musieliśmy zmyć z siebie sól z morza. Pojechaliśmy na kolację do Baśki. W dzień jest w miasteczku spokojnie i mało tłocznie. Wszyscy plażują. Wieczorem plażowicze idą w miasto. Prawdziwe tłumy. Setki straganów (współczuję rodzinom z dziećmi), w knajpkach głośna muzyka, taniec na rurze jako atrakcja, jakaś ciuchcia przepijająca się przez tłum. Znaleźliśmy jakąś restaurację, zjedliśmy kolację. W tym czasie (około 23) przerzedziło się i można było swobodnie pospacerować. Cieszę się, że znów wybraliśmy małą wioskę na naszą bazę wypadową. Tutaj wieczorem  słychać tylko  świerszcze, ptaki i beczenie owiec od czasu do czasu. 









Dzisiaj ostatni dzień. Zwiedziliśmy praktycznie wszystko co chcieliśmy. Można by było jeszcze pochodzić po górach bo z Baśki prowadzą szlaki.Jeden bezpośrednio za naszym domkiem- czasami zdarza się, że ktoś mówi w różnych językach dzień dobry gdy my siedzimy na tarasie. Zupełnie to nie przeszkadza bo ruch nie jest wielki i głównie rano gdy jeszcze nie ma upału. My nie przygotowaliśmy się na górskie wyprawy więc z nich nie korzystamy. Po za tym musimy nasycić się ciepłym morzem i właśnie to dzisiaj będziemy robić. No i musimy kupić tutejszych wyrobów czyli głównie vrbnickiego wina.

czwartek, 27 lipca 2017

Rajska plaża i Vrbnik

 Do wyjazdu zostały nam cztery dni postanowiliśmy więc poszukać miejsca na spokojne plażowanie i snoorkowanie. W środę wieczorem trwały poszukiwania na stronach internetowych jak by tu dojechać w ustronne miejsce. I bingo coś tam znalazłam na forum o Chorwacji. Postanowiliśmy sprawdzić opisane miejsce. Ruszyliśmy więc w stronę Vrbnika  i odbijając jakieś 5 km w stronę Risika znaleźliśmy plażę obok ruin cerkwi św. Marka. Za wjazd trzeba zapłacić 40 kun. Nie mogliśmy znaleźć miejsca parkingowego więc pojechaliśmy szutrową drogą dalej. Zatrzymaliśmy się obok grupy samochodów i znów bingo! Po zejściu paru metrów ukazała nam się urocza zatoczka z pięknym zajściem do wody. Ludzi jak na lekarstwo. No bajka!

Spokojnie, w ciszy poplażowaliśmy, popływaliśmy w ciepłej, przezroczystej wodzie. Dno po kilku metrach z kamienistego zamienia się w piaszczyste. Jest jak w basenie. Zero jeżowców tylko jakieś małe rybki pływają.


Po kilku godzinach odpoczynku postanowiliśmy zjeść obiad w pobliskim Vrbniku. Wcześniej byliśmy w tym miejscu ale nie było jak zaparkować. Teraz swobodnie znaleźliśmy miejsce na miejskim parkingu przy samej starówce. Wąskimi uliczkami obeszliśmy centrum i znaleźliśmy restaurację z przepięknym widokiem na morze. Dania były pyszne i wykwintne a na koniec w gratisie alkoholowy sorbet (bajeczny!).















Po posiłku poszukaliśmy najwęższej ulicy na świecie.