czwartek, 12 lipca 2018

Atrakcje dzienne i wieczorowe Tucepi

Wtorek postanowiliśmy spędzić nad morzem. Zastanawialiśmy się czy szukać ustronnej plaży czy skorzystać z tej  obok nas. Zeszliśmy na dół i stwierdziliśmy, że zostajemy. Plaża wąska, oczywiście kamienista ale czysta i wejście do wody super - bez głazów jeżowców, woda błękitna i po pokonaniu pierwszego termicznego szoku, ciepła. Ludzi jest dużo ale plaża długa tak, że każdy znajdzie miejsce i nikt nikomu po głowie nie chodzi. Przy okazji są również prysznice - można więc spłukać z siebie sól morską, są też toalety i restauracyjki ciche (pyszne lody). Ba chodzą ze świeżuteńkimi donatami, kukurydzą itp. Wszystko to nienachalnie, nie przeszkadza. Pierwszy raz widziałam też przybrzeżny handel z łódki - mama z córką sprzedawały owoce. Oczywiście można skorzystać z różnych atrakcji typu park wodny, loty na spadochronie za motorówką, wycieczki na wyspy, skutery wodne i jeszcze wiele innych. Nawet my skusiliśmy się na próbę deski SUP. Fajna zabawa.










Jedna rzecz mnie denerwuje - zachowanie Polaków. W Polsce mamy parawaning na plażach a tu nie wiem jak to nazwać , może kocing albo kamieningokocing. Po skończonym pobycie nad morzem Polacy, którzy leżeli przed nami (bliżej wody), zamiast poskładać swoje klamoty i odejść, rozprostowali ładnie kocyki, przycisnęli kamieniami i poszli. To nienormalne i strasznie małostkowe. Przy plaży zauważyłam wiele takich miejsc - Polacy tu byli. Wstyd!
Wieczorem odwiedziliśmy bulwar Tucepi żeby uczestniczyć w wieczorze folklorystycznym. Były śpiewy i tańce. Naprawdę profesjonalny występ. To było w poniedziałek, wtorkowy wieczór był dedykowany rybakom. Grillowali ryby i krewetki prosto z kutrów. Kolejki były duże. My byliśmy po kolacji więc nie skorzystaliśmy. Atmosfera była super: oświetlony port, muzyka na żywo, tańce, ludzie siedzieli gdzie popadnie. Dzieci biegały, tańczyły. 











Wieczory w Tucepi mają wiele do zaoferowania, co wieczór odbywa się jakaś festa. Można posiedzieć nad morzem i obejrzeć zachód słońca.











No i to jedzenie! 
Zaraz obok nas jest konoba Ranć. Ukryta wśród oliwnych drzew. Trzeba o niej wiedzieć żeby trafić. Generalnie obowiązują rezerwacje ale nam udało się skorzystać bez niej. Miejsce urokliwe bo stoliki poustawiane są wśród drzew i bujnej roślinności. Stoły elegancko nakryte i obsługa na wysokim poziomie. Jedzenie przepyszne, nie muszę dodawać , że świeżuteńkie. 




Wieczorem chcieliśmy obejrzeć mecz Belgia - Francja. Szukając telewizora w barze trafiliśmy na dach jednej z restauracji - widok bajka!



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz