W tym roku jesień nas rozpieszczała. Było tak ciepło, że właściwie można powiedzie, że na dłużej rozgościło się lato. Pisałam już, że temperatury w październiku sięgały nawet do 26 stopni Celsjusza. Zresztą do dzisiaj (13 listopada) nie ma temperatur poniżej zera. Cały czas jest ciepło. W całej Europie padły rekordy ciepła. Niestety przez wiele miesięcy było też bardzo sucho. W Europie wybuchały groźne pożary (Madera, Grecja, Turcja i wiele innych). Potem przyszły ulewy, groźne fronty atmosferyczne i podtopienia, lawiny błotne. No dzieje się w pogodzie wiele anomalnych sytuacji.
Padające deszcze zaowocowały grzybami - oczywiście nie było takiej obfitości jak w poprzednich latach. Cieszył każdy marny nawet grzybek. Byliśmy z Piotrem kilka razy w lesie i w efekcie posmakowaliśmy lasu na talerzu. Zamroziłam nawet klika woreczków podgrzybków. A ostatnio nawet udało mi się ususzyć słoik prawdziwków, które jak gdyby nigdy nic rosły sobie u Wujka pod płotem. Niestety większość z pięknych okazów okazała się robaczywa.
Najbardziej spośród grzybów podobają mi się muchomory - bajkowe grzyby.
Maliszewo też przystroiło się jesiennie.
Mimo, że co roku jest tak pięknie to zawsze zachwycam się od nowa tym spektaklem natury. A ta na każdym kroku pokazuje co potrafi. Za oknem:
Podczas drogi do pracy:
W parku:
Na cmentarzu jest tak klimatycznie
U Wujka w ogrodzie:
Piotr w dalszym ciągu uprawia wycieczki rowerowe. I co ciekawe odkrył, że na Wiśle w Nieszawie działają flisacy. Dzięki temu wtedy gdy nie pływa prom mógł przedostać się na drugi brzeg.
Lary korzysta z jesiennych drzemek
I ostatnie podsumowanie
Tutaj widać, że sąsiad znów popsuł nam ogrodzenie. Szkoda gadać.
Wiem ,że dużo zdjęć i pewnie podobnych ale co ja poradzę, że kocham jesień.