środa, 27 marca 2024

Rzym riepilogo

  

 Nasza krótka podróż do Rzymu dobiegła końca. Pobudka wcześnie rano, dopasowanie, ostatni rzut okiem na apartament i w drogę. Całe szczęście na postoju taksówek pod kamienicą stały samochody. Wsiedliśmy do taksówki i w ciągu pół godziny znaleźliśmy się na lotnisku Fiumicino. Byliśmy trochę za wcześnie żeby nadać bagaż ale gdy tylko otworzyli odprawę walizka pojechała do strefy bagażu a my przeszliśmy do sali odlotów. Tam zjedliśmy ostatnie włoskie śniadanie i czekaliśmy na lot. Samo lotnisko jest ogromne, czyste i dobrze zorganizowane. My kupowaliśmy bilety w aplikacji kiwi.com i byliśmy odprawieni on-line. Gdyby nie bagaż rejsowy to formalności na lotnisku naprawdę byłyby minimalne. Odprawa online jest niesamowicie wygodna. Wszystko potem odbywa się sprawnie. Samolot był trochę opóźniony ale dolecieliśmy prawie o czasie. Przed 12 byliśmy już w Polsce. Rodzina i znajomi pytają czy warto na tak krótko i to jeszcze zimą polecieć do Rzymu? Warto i jeszcze raz warto. Pogoda nam bardzo sprzyjała. Było ciepło a nie gorąco. Wyobrażam sobie jak trudno musi być zwiedzać miasto latem. Turystów teraz na pewno znacznie mniej. Łatwiej poruszać się po Rzymie, nie stoi się w olbrzymich kolejkach do atrakcji turystycznych i restauracji. W trzy dni zobaczyliśmy perełki wiecznego miasta, poczuliśmy klimat starożytności, nasyciliśmy zmysły zapachem i smakiem kawy, słodkości, makaronów i pizzy. Nacieszyliśmy uszy włoszczyzną. Czy zobaczyliśmy wszystko - no nie. Nie da się tego zrobić. Może jeszcze kiedyś przydarzy się wizyta w Rzymie i będzie czas na inne miejsca. Arrivederci Roma!

 































Rzym terzo giorno

  


Ostatni dzień w Rzymie miał być deszczowy, wietrzny ale ciepły. Od rana na szczęście słoneczko przebijało się przez chmury. Wiatr rzeczywiście był dość silny ale mimo to było ciepło. Tym razem śniadanie zjedliśmy w przyulicznej kafejce. Kawa, croissanty, kanapka i kierunek Watykan.

 


 




 Wybraliśmy piątek na zwiedzanie Bazyliki Świętego Piotra właśnie że względu na pogodę. Gdy dotarliśmy na plac - zajęło nam to może 5 minut - zaczął kropić deszcz ale zaraz przestał. Na placu przed Bazyliką długa kolejka do wejścia ale bardzo sprawnie poruszająca się do wejścia. Po pół godzinie byliśmy w środku. Bazylika robi ogromne wrażenie. Materiały z których jest zbudowana, przestrzeń, rzeźby na czele z Pietą, obrazy to wszystko jest wspaniałe. Niestety główny ołtarz jest w remoncie i nie można go podziwiać w całej okazałości. Delektowaliśmy się w spokoju i ciszy tym co jest dookoła. Wstąpiliśmy do muzeum bazyliki i zakupiliśmy różańce. Zastanawialiśmy się nad zwiedzaniem muzeów watykańskich ale tym razem zrezygnowaliśmy. Miałam wrażenie przytłoczenia przez tą monumentalną sztukę i nie chciałam na siłę zwiedzać bo tak trzeba. Następnym razem, jeśli taki będzie, będzie to numer jeden na liście. Z Bazyliki wyszliśmy na plac gdzie funkcjonują sklepy z dewocjonaliami. Jaki tam wybór różańców, krzyżyków, medalików, rzeźb i miliona innych rzeczy związanych z kościołem. Niektóre z nich są kiczowate ale są też piękne wręcz artystyczne. 

 






































































Ponieważ nie padało ruszyliśmy odkrywać ukryte atrakcje Rzymu. W pierwszej kolejności były to Usta Prawdy. Ukryte w bazylice Santa Maria in Cosmedin też stanowią atrakcje turystyczną rozpropagowaną przez media społecznościowe. Chociaż znane są z filmu "Rzymskie Wakacje" z Audrey Hepburn i Gregorym Peckiem. Aby tam dotrzeć wsiedliśmy w metro i wysiedliśmy na przystanku Circo Massimo. Zaraz po wyjściu z metra usiedliśmy w małej włoskiej i obsługiwanej przez Włochów knajpce na kawę i kanapki. Potem przeszliśmy przez Circus Maximus czyli teren wyścigów rydwanów. 

 











Po chwili dotarliśmy na miejsce czyli do bazyliki. Rozpoznaliśmy miejsce po kolejce turystów. Całe szczęście nie była długa. Przy Ustach można zrobić sobie zdjęcie. Nie ma obowiązkowej opłaty ale dobrze widziane jest wrzucenie paru euro do puszek. Później należy przejść przez bazylikę i tu widać bardzo stary kościół niestety nie odrestaurowany. Dzięki temu odczuwa się tu upływ czasu. W sklepiku z pamiątkami kupiliśmy pamiątkę na ścianę i to właśnie miniatura Ust Prawdy będzie symbolem naszej podróży do Rzymu. 

 





 W odległości kilkuset metrów znajdowała się następna nieoczywista atrakcja wiecznego miasta. Widok przez dziurkę od klucza i panorama z ogrodu na Awentynie. Rzeczywiście na wzgórzu rozciąga się piękny widok na Rzym. Ogród mały ale piękny - pinie, drzewka mandarynkowe obwieszone owocami.

 






















  Widok przez dziurkę od klucza znajduje się w drzwiach bramy Villi del Priorato do Malta. Po zajrzeniu w dziurkę widzimy Bazylikę Świętego Piotra w złotych proporcjach. Mimo sezonu nie turystycznego była krótka kolejka. 


















 Było już dość późne popołudnie więc postanowiliśmy pojechać metrem do apartamentu , odpocząć i wieczorem pojechać do Koloseum żeby zobaczyć je w oświetleniu lamp. Weszliśmy do pokoju i wtedy zaczęła się prawdziwą ulewa. Mieliśmy szczęście bo jak nic przemoklibyśmy do suchej nitki. W oczekiwaniu na lepszą pogodę odpoczęliśmy, obejrzeliśmy włoski film o historii Vespy. Około 20 przestało padać.

 



 Pojechaliśmy pooglądać Rzym wieczorowa porą. Koloseum, fontannę di Trevi, place i uliczki magicznie oświetlone, cichy uliczny gwar, knajpki. Na koniec spaceru Marta znalazła uroczą restaurację That's Amore. Czekaliśmy w kolejce na stolik jedząc pyszne lody w kształcie kwiatka. W środku knajpki klimat iście włoski. Malutkie stoliki, na ścianach zdjęcia z filmów kręconych w Rzymie. Kompetentny kelner i pyszne jedzenie. Marta wzięła domowy makaron z truflami ja pasta cacio & Pepe a Piotr muszle. Wszystko na najwyższym poziomie i w przystępnej cenie. Wyszliśmy nasyceni Włochami. Tera już spacer na VIA Ottaviano, pakowanie i Gladiator na ekranie. Trzeba wstać 4.30. Ciekawe czy rano będą taksówki ?