W tydzień po wizycie we Wrocławiu odwiedziliśmy Gdańsk. Marta wraca do swoich zajęć po dwutygodniowej przerwie. Postanowiliśmy ją odwieźć i przy okazji zwiedzić Muzeum II Wojny Światowej. Z mieszkania Marty to przysłowiowy rzut beretem (na zdjęciu tam gdzie strzałka).
Najpierw poszliśmy jednak coś zjeść bo wiedziałam, że zwiedzanie potrwa dość długo. Na podziemnym parkingu muzeum zostawiliśmy samochód i znaleźliśmy bardzo miłą restauracyjkę Motlava gdzie za przyzwoite pieniądze zjedliśmy pyszne dania. Swoją drogą bardzo klimatyczny zakątek Gdańska - na uboczu ale właściwie bardzo blisko starówki.
Budynek muzeum z zewnątrz już robi wrażenie. Czysta bryła nie zajmująca wiele przestrzeni na zewnątrz. Dookoła dobrze zorganizowana zieleń, rzeka .
Kasy biletowe znajdują się na minus trzecim poziomie i tam też zaczyna się zwiedzanie muzeum. Jest szatnia. Bilety kosztują 23 złote bez przewodnika i 5 złotych elektroniczny przewodnik (czyta Krystyna Czubówna). Moim zdaniem jest on konieczny do pełnego skorzystania z wystawy. Trzon budynku stanowi długi korytarz z którego wchodzi się do kolejnych sal. Za głosem przewodnika poruszamy się po pomieszczeniach.
W każdej sali głos z przewodnika objaśnia co się w niej znajduje, na co zwrócić uwagę i daje czas na samodzielne zapoznanie się z tą częścią wystawy. Informacje są ciekawe, nie przedstawiają suchych faktów i dat, odnoszą się do sytuacji politycznej, społecznej i życia codziennego mieszkańców w tamtym czasie. W wielu salach są prezentowane filmy dokumentalne, można przeglądać zbiory na multimedialnych monitorach. I spędzić tyle czasu ile się chce.
Zbiory są świetnie dobrane i wyeksponowane. Ich ilość nie przytłacza, nie nudzi. Część z nich pochodzi z prywatnych kolekcji i czuje się ich wyjątkowość przez to, że nie są anonimowe. Niesamowite wrażenie daje możliwość przeniesienia się w czasie w salach zamienionych w ulice przed wojną i po działaniach wojennych.
Bardzo wymownie przedstawione są ważne wydarzenia II Wojny Światowej nie tylko na terenach Polski ale i na całym świecie.
Dużo uwagi poświęcone jest martyrologii zwykłych ludzi. Na mnie wrażenie zrobiły sale z drzwiami domów za którymi były pokoje z pamiątkami konkretnych rodzin skazanych na tułaczkę po świecie. Prezentowane tam są wypowiedzi ludzi i historie ich rodzin,
Sporo uwagi poświęcone jest terrorowi ludności cywilnej, mniejszości narodowych. Pokazane są niewolnicza praca, głód , znęcanie się, śmierć. To wszystko w bardzo symboliczny ale zapadający na sercu sposób. Katyń, getta, eksterminacja narodu żydowskiego. Odpowiednio dobrane światło, muzyka, modlitwy, wiersze. Ciarki przechodzą i budzi się bunt przeciw terrorowi.
Tu symbol głodu w gettcie.
Setki zdjęć poległych, zamordowanych przemawiają do wyobraźni. Kiedyś dziwiłam się, że człowiek człowiekowi może zgotować taki los i wydawało mi się już historią odległą. Ale po ubiegłorocznej wizycie w Mostarze wiem, że wystarczy iskra i wszystko może się powtórzyć.
Jedna sala jest inna od wszystkich. Biała aż oczy bolą - bardzo symboliczna. Poświęcona wybuchowi bomby atomowej w Hiroszimie.
Jest też część muzeum poświęcona oparowi i walce w strukturach podziemnego państwa. bardzo pomysłowo urządzone jest pomieszczenie dotyczące maszynie szyfrującej Enigmie. Ściany pokryte są trójwymiarową tapetą z szyfrem Enigmy. W zależności od kąta widzenia można zobaczyć ciągi bezsensownych znaków lub logiczne słowa i zdania.
Są też sale poświęcone typowej wojskowej tematyce - broni, umundurowania, życia żołnierzy .
Spędziliśmy w muzeum trzy godziny. To i tak w przyspieszonym tempie zobaczyliśmy wystawę . Myślę, że potrzeba minimum pięć godzin lub kilku wizyt żeby dokładnie ją poznać. Nie nudziłam się ani chwili. Muzeum zrobione jest z rozmachem, nie przytłacza, świetnie współgrają ze sobą eksponaty, światło, muzyka i nowoczesność (multimedia). Jestem przekonana, że każdy człowiek powinien zobaczyć to miejsce. Każda szkoła ponadpodstawowa (ze względu na temat i drastyczne sceny) powinna obowiązkowo i bezpłatnie organizować lekcje historii (przynajmniej raz). żadne książki, filmy w telewizji czy internecie nie zastąpią pobytu w takim miejscu. Zresztą na obowiązkowej liście do edukacji przyszłych pokoleń powinno znaleźć się Muzeum Powstania Warszawskiego a także POLIN.