To zdjęcie dobrze oddaje schyłek lata w Maliszewie. Gdyby jeszcze można było poczuć zapach kwiatów, owoców, ziół i skoszonej trawy. I gdyby można było usłyszeć świerszcze, ptaki i żaby (pojawiły się znów w ogrodzie chyba za sprawą pseudosadzawki).
To lato było naprawdę gorące. Na szczęście w Maliszewie dość często padało więc zieleń przeszła w fazę prawdziwej dżungli. Wszystko się porozrastało tak, że trochę nas przytłoczyło i trzeba zacząć akcję przecinania drzew i krzewów. Nie mówiąc o tym, że niektóre drzewa przycinaliśmy kilkukrotnie, żeby dało się do ogrodu wjechać. Oxytree szaleje:
Owoce musimy przerywać bo pękają gałęzie. Nie wszystkie są piękne ale za to w pełni ekologiczne bo bez żadnych oprysków. Do słoików powędrowały brzoskwinie, wiśnie, porzeczki. Teraz czas na gruszki, jabłka i śliwki.
Warzywnik dostarcza ziół: tymianku, mięty, bazylii, kopru, szczypioru, szałwii, majeranku, rzodkiewki, pietruszki. Tylko szpinak i lubczyk coś w tym roku słabo rosną. Pięknie owocuje samosiejka pomidora.
No i kwiaty- rabata wygląda imponująco.
W te wakacje zbyt rzadko bywałam na Maliszewie. Jak zwykle tyle było planów z których nic nie wyszło. Obchodząc ogród wymieniamy tylko co trzeba zrobić ale z wykonaniem gorzej. Zwyczajnie brakuje czasu na coś ponad konieczne prace. A jesienią czeka nas zbiór owoców, i koniecznie przycięcie płotu od strony sąsiada (to praca ponad nasze siły i jeszcze nie wiemy jak to zorganizować). A jeszcze chciałbym założyć jagodnik, pole lawendowe i zrealizować pomysły na organizację ogrodu. Trzeba jednak mierzyć zamiary na siły i czas, no i pewnie pogodę. Ach wygrać los w totolotka.