Zobacz, ile jesieni!
Pełno jak w cebrze wina,
A to dopiero początek,
Dopiero się zaczyna.
Nazłociło się liści,
Że koszami wynosić,
A trawa jaka bujna,
Aż się prosi, by kosić.
Lato, w butelki rozlane,
Na półkach słodem się burzy.
Zaraz korki wysadzi,
Już nie wytrzyma dłużej.
A tu uwiądem narasta
Winna, jabłeczna pora.
Czerwienna, trawiasta, liściasta,
W szkle pękatego gąsiora.
Na gorącym kamieniu
Jaszczurka jeszcze siedzi.
Ziele, ziele wężowe
Wije się z gibkiej miedzi.
Siano suche i miodne
Wiatrem nad łąką stoi.
Westchnie, wonią powieje
I znowu się uspokoi.
Obłoki leża w stawie,
Jak płatki w szklance wody.
Laską pluskam ostrożnie,
Aby nie zmącić pogody.
Słońce głęboko weszło
W wodę, we mnie i w ziemię,
Wiatr nam oczy przymyka.
Ciepłem przejęty drzemię.
Z kuchni aromat leśny:
Kipi we wrzątku igliwie.
Ten wywar sam wymyśliłem:
Bór wre w złocistej oliwie.
Właściwie to już jedna trzecia jesieni już za nami. Jak dotąd tylko parę dni było zimnych i deszczowych (nawet w użyciu były już kurtki puchowe). Po krótkim ochłodzeniu nastąpiła fala wyżu i.afrykańskiego ciepła. Było słonecznie, sucho. Temperatury dochodziły do 23 stopni. Drzewa przebarwiły się na piękne barwy, las obsypał grzybami. Wreszcie mieliśmy trochę czasu na prace w Maliszewie. Brak jakichkolwiek owoców pozwolił zająć się pracami porządkowymi. Z przyjemnością popracowałam fizycznie przy grabieniu liści i porządkowaniu grządek. Dzisiaj nastąpiła zmiana pogody - zaczęło padać i ma się ochłodzić. Mam nadzieję, że uda się jeszcze spędzić kilka weekendów na nadrabianiu letnich zaległości.
Udało się spalić liście orzecha (a było ich duuuużo). Wiosną będzie mniej pracy ze zgniłymi liśćmi.
Kawa smakuje lepiej w takim otoczeniu.
Las w tym roku był naprawdę magiczny.
Poranna kawa z takim widokiem za oknem.
W pracy takie widoki.
I zachody takie piękne.
Jesień jest taka piękna.