poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Marta obroniła licencjat!

 


8 lipca Marta zdała egzamin dyplomowy i obroniła licencjat. Na dyplomie pojawiła się super ocena dobry plus. 



Trzy lata szybko minęły. Niestety tylko jeden semestr Marta studiowała w trybie zjazdowym. Potem nastąpiła pandemia i nauczanie przeszło w tryb zdalny. Wielka szkoda bo ominęło ja wiele fajnych zdarzeń związanych ze studiowaniem. Miały być wycieczki, wyjazdy. Odbyły sie w bardzo szczątkowej ilości. Całe szczęście, że udało się wyjechać na obóz sportowy i chociaż tam poczuć atmosferę i nawiązać  znajomości. Pracę licencjacką Marta pisała wspólnie z Dominiką. Zarówno pisanie, omawianie z promotorem i obrona odbyły się zdalnie. Dopiero egzamin dyplomowy zdawany był przed komisją na uczelni w Toruniu. 


Rano 8 lipca wyruszyłysmy z Martą do Torunia. Zdająca była w dobrym humorze, trochę zdenerwowana. Egzamin zdała szybko i w miłej atmosferze. Wielkie gratulacje! 






sobota, 27 sierpnia 2022

Nienasycenie - czas na powrót

 


W sobotę rano wstałyśmy wcześniej żeby pójść z Martą nad morze. Chciałyśmy skorzystać z odkrytej poprzedniego dnia plaży ale niestety morze było tak wzburzone, że zrezygnowałyśmy. Przeszłyśmy na znane nam wcześniej miejsce i tylko ja zdecydowałam się na ostatnia tego wyjazdu kąpiel w Adriatyku. Chciałam nasycić się na zapas wodą, widokiem, zapachem. Po kąpieli szybkie śniadanie, pakowanie i wyruszylismy w drogę powrotną. Szkoda, że nasz pobyt nie trwał dłużej ale w tym roku dokładnie tak musiało być. Trafiliśmy na przepiekny apartament Blazevicz. Wracając z nad morza czuliśmy się, dzięki widokowi z olbrzymich okien, jakbyśmy dalej nad nim byli. Ten wyjazd kojarzyć będzie mi się z odpoczynkiem, relaksem, trybem slow. Z pysznym arbuzem (jeden zabieram do domu), wodą jamnica, burkiem z serem, truflami. Te wspomnienia ogrzeją zimą. 



Z żalem i niedosytem żegnam Chorwację.

Kolejny dzień w trybie slow

 

Piątek to nasz ostatni dzień w Dramalij. Tego ranka wypożyczyliśmy deskę SUP żeby spróbować tej formy aktywności. Marcie bardzo spodobało się supowanie. Dla mnie trochę niewygodne ze względu na łapiące mnie w nogach skórcze. A więc Marta sobie supowała a ja "wisiałam" w morskiej wodzie. Ależ było nam dobrze. 





Po kilku godzinach wróciliśmy do apartamentu. Zanim wybraliśmy się na wieczorną kolację jeszcze był czas na zdjęcia z widokiem, który nas urzekł od pierwszej chwili.







Tego wieczoru nie chcieliśmy już ruszać się samochodem bo czekała nas następnego dnia podróż do domu. Piotr znalazł w Internecie restaurację polecaną w naszej miejscowości i tam spareckiem poszliśmy na kolację. 









Tym razem poszliśmy w przeciwną stronę niż dotychczas i okazało się, że tuż za zakretem było jeszcze piękniej. Plaża betonowa ale jakże urokliwa, piękne budynki. No cóż. Postanowiłyśmy z Martą, że przed odjazdem wstaniemy wcześniej i przyjdziemy popływać w tym miejscu. 























Delektując się widokami doszliśmy do restauracji położonej przy małej przystani  nad morzem. Z zewnątrz budynek taki sobie - pamiętający zapewne Jugosławię. Ale w środku bardzo przyjemny, Znaleźliśmy miejsce na tarasie nad morzem. Widać, że przychodzą tu prawie sami Chorwaci i to raczej powiedzmy śmietanka towarzyska. Stałych bywalców witał właściciel. Przynosił do pokazania najlepsze świeże ryby i homary. Nam kelner również przedstawił wózek z ułożonym na lodzie świeżymi rybami i opowiadał o ich zaletach. Tyle, że my mieliśmy ochotę na inne smaki. Ja wzięłam jakieś polędwiczki, Marta makaron a Piotr miał ochotę na mule. W karcie ich nie było ale kelner zapewnił, że kuchnia może je przygotować. Myślałam, że zapłacimy niebotyczny rachunek przy takej obsłudze ale przyjemnie się daliśmy zaskoczyć. Kolacja nie kosztowła więcej  niż w innych knajpach. A widok zachodzącego słońca podczas kolacji dopełnił wieczór. To było piekne podsumowanie naszego wyjazdu.