Mimo, że urodziłam się i mieszkam we Włocławku nieczęsto odwiedzam jedną z większych atrakcji regionu tzw. włocławską tamę. Przejeżdżam tamtędy bardzo często ale na palcach rąk można policzyć ile
razy miałam okazję tam pospacerować. Co prawda zawsze to były jakieś
specjalne okazje - bieg im. Popiełuszki, wizyta gości i chęć pokazania
im wodnej atrakcji ale również powodzie, gdzie woda spadała z turbin z
wielką mocą (robiło to ogromne wrażenie). Jako dziecko
przeprawiłam się przez śluzę zapory statkiem wycieczkowym, no i zobaczyłam zabłąkaną fokę (której pilnował policjant chyba). Miałam też okazję zajrzeć do wnętrza zapory i elektrowni wodnej.
Elektrownia Wodna we Włocławku – największa elektrownia przepływowa w Polsce. Po wybudowaniu stopnia wodnego i całej elektrowni w 1970
roku działanie zapory zaplanowano na 10-15 lat. W tym czasie w dolnym
biegu Wisły miały powstać kolejne zapory (elektrownie wodne). Z powodu
problemów gospodarczych zabrakło pieniędzy na wybudowanie pozostałych
elektrowni i tama, mimo pogarszającego się stanu technicznego, stoi
samotnie do dziś.
Problemem zapory zainteresowano się dopiero na początku lat 90. Wtedy
wydano pierwsze raporty, które mówiły o tym że konstrukcja może się
przechylić, wywołując poważną katastrofę. Żeby zapobiec zawaleniu się
tamy zaplanowano wybudowanie elektrowni wodnej w Nieszawie, która odciążyłaby przestarzałą konstrukcję. W 2012 r. wycofano się z tej lokalizacji, ostatecznie postanowiono, że nowa zapora (elektrownia) zostanie wybudowana w , na 708. kilometrze Wisły.
W 2015 roku, po 3 latach prac, kosztem ponad 115 milionów złotych,
ukończono przebudowę i remont włocławskiej zapory. Nie rozwiązało to
jednak problemu erozji koryta rzeki w dalszym biegu Wisły.(Wikipedia)
Rzeczywiście po remoncie zapora prezentuje się lepiej ale sama nawierzchnia oraz część barierek jest w fatalnym stanie.
Najpiękniej to miejsce wygląda zimą i o każdej porze roku o zachodzie słońca.
0