Pierwszy dzień w Rzymie przywitał nas pięknym lazurowym niebem, słońcem i ciepłem. Szybko zrzuciliśmy wierzchnie okrycia i wygrzewaliśmy się w lutowym słońcu. Plan eksplorowania miasta ułożyliśmy właśnie pod pogodę. Czyli wszystkie punkty, które były na naszej liście, znajdujące się pod gołym niebem.
Zanim jednak ruszyliśmy na podbój Rzymu chcieliśmy zjeść iście włoskie śniadanie w jakimś uroczym miejscu.
Całkiem przypadkiem trafiliśmy na Piazza Navona czyli plac znany z filmu Anioły i Demony. Usiedliśmy przy jednym z maleńkich stolików na placu z czterema fontannami. Zamówiliśmy cappuccino i croissanty z kremem pistacjowym. Słońce przypalało nam twarze, słychać było włoskie rozmowy. Przez plac przewijali się turyści i mieszkańcy miasta. Ale nie były to jakieś tłumy. Wszystko razem spowodowało, że klimat Włoch nas otulił i wciągnął. A śniadanie - ależ to było pyszne!
Nasyceni kawą i wygrzani jak jaszczurki na słoneczku ruszyliśmy w stronę fontanny do Trevi. Spodziewaliśmy się dużej ilości turystów. Oczywiście, że byli ale na pewno nie takie tłumy jak w sezonie letnim. Spokojnie można było podejść blisko i zrobić zdjęcie. Fontanna rzeczywiście robi wrażenie kunsztem wykonania i lazurem wody.
Następnym punktem na naszej mapie zwiedzania były Schody Hiszpańskie. I tu nie było porażających tłumów. Rzeczywiście miejsce urocze. Nie da się posiedzieć na schodach (przynajmniej w tej dolnej części) bo grozi to mandatem. Policja rzeczywiście czuwa i ostrzega gwizdkiem, że nie wolno tego robić. Wyżej już nie ma takiego rygoru i można przysiąść na chwilę. Widok ze szczytu Hiszpańskich Schodów pozwala na spojrzenie na panoramę miasta.
Dalej kierowaliśmy się w stronę koloseum. Po drodze cieszyliśmy się detalami rzymskich uliczek (architekturą, motoryzacją, ludźmi).
Dotarliśmy na miejsce przed 15. Zastanawialiśmy się czy kupić bilety wstępu ponieważ do zamknięcia kas było już tylko 30 minut a zwiedzania dużo. Okazało się, że bilet jest 24 godzinny i możemy zwiedzanie podzielić na dwie części. Pani w kasie poradziła a właściwie zdecydowała, że teraz mamy iść do koloseum a jutro od rana przyjść i zwodzić Palatyn i Forum Romanum. Bardzo miłym zaskoczeniem była cena biletu dla Marty. Zapłaciliśmy za niego 2 euro, podczas gdy dla nas cena wynosi 16 euro. Okazało się, że we Włoszech dzieci do lat 18 nie płacą w ogóle za bilet a młodzież pomiędzy 28 i 25 rokiem życia płaci się właśnie 2 euro. Ponieważ było już tylko 1,5 godziny do zamknięcia Koloseum to i już nie było kolejki do wejścia. W środku obiekt robi wrażenie nieporównywalnie większego niż widać go z zewnątrz. Widać tu niesamowity kunszt starożytnych architektów i budowniczych. Przebywanie, dotykanie miejsc z taka historią jest niesamowitym przeżyciem.
Zwiedzanie Koloseum to był punkt zwrotny - dosłownie, bo po wyjściu skierowaliśmy się w drogę powrotną do naszej bazy wypadowej. Przed nami było około trzech kilometrów spaceru po uliczkach Rzymu. Myśleliśmy jeszcze o wstąpieniu do Panteonu ale zgłodnieliśmy już. Wstąpiliśmy do jakieś małej knajpki i zjedliśmy po kawałku pizzy. Oczywiście weszła również kawa na pobudzenie. Widząc kolejki przed Panteonem zrezygnowaliśmy z wejścia. Odłożyliśmy je na następny dzień. Postanowiliśmy wrócić na chwilę do apartamentu przy VIA Ottaviano i rozprostować nogi.
Gdy dotarliśmy było już przed 19. Szkoda nam było wieczoru spędzać w pokoju tak więc ubraliśmy się trochę cieplej niż poprzednio i przekroczyliśmy granicę państwa. Zajęło nam to tylko parę minut i już byliśmy na Placu Świętego Piotra. Cisza, spokój, niewielu spacerowiczów, kilka samochodów policyjnych, pięknie oświetlona bazylika,fontanny. Na placu znajduje się rzeźba poświęcona imigrantom - arka. Z placu wyszliśmy inną stroną i niechcący obeszliśmy 3/4 murów Watykanu. Trochę nas to zmęczyło. W nagrodę było ciastko z pobliskiej knajpki. Ten dzień był intensywny - zrobiliśmy prawie 32 tysiące kroków ( ponad 20 km). Zobaczyliśmy Koloseum, Fontannę di Trevi, Schody Hiszpańskie. Zanurzyliśmy się w uliczki Rzymu, poczuliśmy klimat włoskiej kultury - smaki, zapachy, język. Wygrzaliśmy się w słońcu. Wszystko to w swoim tempie i bez nawału turystów. Zmęczeni padliśmy na łóżka. Jutro ma być pochmurnie....
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz