Po śniadaniu w hotelu w Udine ruszyliśmy w dalszą drogę, która miała trwać nieco ponad cztery godziny. Niestety w okolicy Wenecji i na dalszych odcinkach trasy pojawiały się korki związane z pracami drogowymi. Gdy staliśmy w zatorach termometr w samochodzie pokazywał niezwykle wysoką temperaturę na zewnątrz - aż 47 stopni celcjusza. Gdy ruszaliśmy temperatura spadała do 33- 35 stopni.
Do celu dotarliśmy około 18. Po drodze korespondowaliśmy z właścicielką agriturismo Teresą. Okazało się, że musi wyjechać na pogrzeb wujka i przyjmie nas jej przyjaciółka.
Ripa d"Era okazała się położona na równinie pomiędzy wzgórzami, niedaleko małego miasteczka Capannoli (30 km od Pizy, 50 km od Florencji). Prowadziła do niej wąska na jeden samochód droga szutrowa. Przyjechaliśmy na miejsce i chwilkę poczekaliśmy na przedstawicielkę gospodyni. Przywitała nas ciemnoskóra ładna dziewczyna, która słabo mówiła po angielsku, trochę po francusku i po włosku. Oczywiście bez problemu, z dużą dawką śmiechu, dogadaliśmy się. Dostaliśmy klucze do apartamentu , pilot do bram i obietnicę, że Teresa jutro rano się z nami przywita.
Po gorącym dniu miło było znaleźć się w tak zielonym, chłodnym miejscu i do tego bardzo urokliwym. Za ogrodzeniem z krzewów laurowych znaleźliśmy miejsce jak z filmu o toskańskich wakacjach. Duży dom z tarasem, w cieniu drzew. Za domem duży basen z ciepłą wodą. Cisza i spokój. Dźwięk cykad. Kameralne miejsce z pięcioma apartamentami. Jeden z nich zajmowało trzech Niemców , którzy podróżowali skuterami. Drugi i trzeci rodzina z psem z Belgii. Czwarty chyba też Belgowie. Wszyscy dorośli więc w otoczeniu panował komfortowy spokój.
Nasz apartament o nazwie Limonaja (cytrynka) znajdował się na piętrze i składał się z saloniku z aneksem kuchennym, sypialni i łazienki. Nie mieliśmy balkonu ani klimatyzacji ale zupełnie to nie przeszkadzało. Dom zbudowany z cegły, wsyokie pomieszczenia, ceglane posadzki, okiennice w oknach powodowały i cień ogronych drzew powodowały, że nawet w upał w środku było chłodno. Do apartamentu przypisany był stolik i krzesła na tarasie pod domem oraz leżaki na basenie. Wystrój pokojów był skromny ale w tym cały urok tego miejsca. Meble drewniane, piękna rama łóżka. Z okien mieliśmy widok na basen , pola a w saloniku na podwórko a właściwie na piękną topolę (pioppo).
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz